Burczenie w brzuchu potrafi być głośniejsze niż telefon w kinie. Znasz to? Czekasz w kolejce, jest cisza jak makiem zasiał, a tu nagle Twój brzuch zaczyna grać koncert – i to nie w tonacji piano. Zawstydzające? Trochę. Ale czy to powód do paniki? Nie zawsze! Dziś rozbieramy burczenie na czynniki pierwsze.
O co w tym wszystkim chodzi? Jelita nie milczą bez powodu
Burczenie w brzuchu to nie sabotaż układu pokarmowego, tylko efekt zdrowej pracy jelit. Jelita ruszają się w rytmie tzw. perystaltyki – przypomina to falujące zasłony na przeciągu, tyle że wewnątrz Ciebie. Ich zadaniem jest popychanie treści dalej, aż po wielki finał… no, wiadomo gdzie.
Po drodze pokarm miesza się z płynami, enzymami i – niespodzianka – połkniętym powietrzem. I właśnie ten koktajl burczy, bulgocze i czasem zachowuje się jak stara pralka na wirowaniu. Nie tylko głód może uruchomić tę orkiestrę – stres, trawienie czy nawet zwykły spacer po obiedzie też zrobią swoje.
A co, jeśli… nic nie gra?
Brak dźwięków z brzucha nie zawsze oznacza błogi spokój. Cisza jak makiem zasiał może być ostrzeżeniem – a nie wyciszeniem. Gdy perystaltyka całkowicie ustaje, mówimy o tzw. „niedrożności” – i tu już nie ma żartów. Zator, zapalenie otrzewnej czy odwodnienie mogą całkowicie „wyciszyć” nasze jelita. Jeśli więc z koncertu zrobiło się cmentarzysko – dzwonisz do lekarza, nie do Google’a.
Dlaczego czasem burczy jakbyśmy zjedli wzmacniacz basów?
Są ludzie, którzy mają po prostu „głośniejsze jelita”. I nie, nie da się tego wyciszyć pilotem.
W moim przypadku – po porcji kapusty kiszonej z grochem mogę spokojnie konkurować z perkusją na festiwalu rockowym. Tak działa fizjologia. Niektóre produkty – jak fasola, strączki, cebula czy piwo – wzmagają produkcję gazów. A gdzie gazy, tam dźwięki.
Poza tym:
- Laktoza – jeśli po nabiale Twój brzuch brzmi jak burzliwy ocean, może to być nietolerancja;
- Słodziki – te „fit” dodatki w gumach i batonach często kończą się burzliwym romansem z jelitami;
- Połykanie powietrza – dzieci karmione z butelki, ale i dorośli, którzy jedzą w pośpiechu (czyt. jakby uciekali przed windą), często mają ten problem;
- Stres – nerwy potrafią skręcać żołądek, dosłownie. Oś mózg–jelita działa jak tajna linia telefoniczna. Myślisz: deadline. Brzuch odpowiada: „to ja teraz pobulgoczę”.
Mikrobiota – małe bakterie, wielkie znaczenie
Twoje jelita to dom dla bilionów mikroorganizmów. To trochę jak uciążliwi współlokatorzy – robią swoje, ale jeśli ich zignorujesz, potrafią rozkręcić niezły balet. Po antybiotykach, złej diecie czy chorobie może dojść do chaosu bakteryjnego. Efekt? Wzdęcia, burczenie i ogólna jelitowa frustracja.
Kiedy to burczenie to nie żart?
Najczęstszy winowajca? Biegunka – i to taka, której nie zapraszałeś. Jelita przyspieszają tempo, próbując pozbyć się wszystkiego jak najprędzej. Wtedy brzuch gra jak zespół metalowy w szczycie kariery.
Inne podejrzane sytuacje to:
- Zatrucia – sałatki z majonezem? Lody z niepewnej budki? Oto ryzykowni gracze;
- Alergie – gluten, mleko, orzechy… lista jest długa jak lista postaci w „Grze o Tron”;
- Infekcje – nawet katar potrafi rozstroić brzuch;
- SIBO – czyli bakterie tam, gdzie ich nie powinno być. Efekt? Gaz, wzdęcia, przelewanie jak w pralce;
- IBS – zespół jelita drażliwego. Brzmi poważnie, bo jest – ale da się z tym żyć;
- Leki – szczególnie antybiotyki, ale też niektóre suplementy. Niby zdrowo, ale nie dla jelit.
Kiedy iść do lekarza, zamiast do apteki?
Jeśli Twoje jelita grają codziennie koncert symfoniczny, warto się temu przyjrzeć. To nie musi być choroba, ale nie wszystko da się zagłuszyć jogą i miętową herbatą.
Zadzwoń do specjalisty, jeśli:
- burczenie nie ustępuje, a brzuch boli jak po maratonie z crunchami;
- gubisz kilogramy bez zmiany diety (i nie jesteś na TikTokowym detoksie);
- widzisz krew w stolcu – serio, nie ignoruj;
- masz wysoką gorączkę, dreszcze, wymioty albo uczucie, że coś jest bardzo nie tak.
Jak ujarzmić burczące bestie?
Nie da się całkiem uciszyć jelit – i dobrze! Ale można sprawić, że będą burczeć mniej i rzadziej wybijać rytm.
- Zmieniasz dietę – mniej gazujących potraw, mniej mleka, mniej sztuczności;
- Jedz wolniej – bo nie jesteś na wyścigu z czasem;
- Ruch to zdrowie – krótki spacer po jedzeniu czyni cuda;
- Probiotyki i prebiotyki – jak dobre wsparcie dla organizatora imprezy w brzuchu;
- Leki bez recepty – np. symetykon może pomóc, ale nie przesadzaj z chemią.
Rozprawmy się z mitami!
„Burczy mi w brzuchu, czyli jestem głodna” – mit. Jelita burczą nawet wtedy, gdy właśnie zjadłeś rosół babci i dokładkę klusek. To nie kaloryczny radar.
„Nie burczy – czyli wszystko super” – nie do końca. Brak dźwięków może świadczyć o kłopotach. Jelita muszą pracować. To trochę jak z dziećmi – jeśli nagle zrobi się cicho, zaczynasz się martwić.
Brzuch mówi, słuchaj go!
Burczenie to znak, że Twój organizm działa. Może głośno, może nieco zbyt teatralnie, ale działa. Jeśli czujesz się dobrze – uśmiechnij się i nie wstydź się tych dźwięków. Jeśli jednak coś Cię niepokoi – nie graj w zgadywanki. Idź do lekarza.
W końcu… lepiej usłyszeć „to tylko gazy” niż „czemu pan tak długo czekał?”
Uwaga: ten tekst nie zastąpi porady medycznej. Słuchaj swojego brzucha, ale i swojego lekarza.


Jak burczy to trzeba coś wszamać 😀 i pewnie problem z głowy! 😀 Ale dzięki za w sumie ciekawy artykuł!